19 cze 2014

8. Niedokończona notka na oboz-chowancow.blogspot.com

Westchnął po raz enty, rozglądając się po drzewach. Wszystkie były takie same... Cały czas trafiał w to samo miejsce. Odgarnął włosy z twarzy i spojrzał kątem oka na gryfa, który w najlepsze sobie leżał na głazie i wybierał dziobem lśniące, carne pióra w olbrzymich skrzydłach. Czasem dawało się dostrzeć fioletowe i białe przebłyski w ubarwieniu potwora przestworzy.
- Nie pomagasz, ptaszorze... - warknął do stworzenia.
- Ty tylko byś marudził... - Reria podniósł głowę i spojrzał na chłopaka przeszywającym wzrokiem. Zatrzepotał parękrotnie smolistymi skrzydłami z długimi piórami.
Verhal tylko wzdrygnął się pod jego spojrzeniem i odwrócił wzrok, nie odpowiadając. Mimo wszystko chowaniec go przerażał, chociaż podobno tak nie powinno być. Jednak... kto by się nie bał nieprzewidywalnego potwora z żywiołem błyskawicy? Zrozumiałby, gdyby go znał od samego początku. No, ale spotkał Rerię kilkanaście dni temu...
~~~
Ponownie się rozejrzał w poszukiwaniu choćby wskazówki, jak dotrzeć do tamtego obozu. Nic takiego nie znalazł.
W końcu zrezygnowany ruszył przed siebie, nie bacząc na to, czy czarne ptaszysko idzie za nim. Chowaniec jego był bardzo denerwujący. Było mu tak dobrze bez tego piekielnego gryfa... Na co mu on? Chyba do sprawiania mu kłopotów.

Po kilku godzinach usiadł ciężko pod drzewem naprzeciwko Rerii. Po raz kolejny kręcił się w kółko. Spojrzał gniewnie na drzemające w najlepsze stworzenie, które przez cały ten czas nie ruszył się z miejsca. Zrobił gniewny grymas i chwycił za miecz, który znalazł w tej istnej puszczy. Podniósł się gwałtownie i podszedł do gryfa, po chwili stając nad nim.
- Wstawaj, Reria! - krzyknął na niego.
Zwierzę warknęło głośno i uchyliło powieki, patrząc nań nienawistnie. Wstał i spojrzał na człowieczka z góry. Najeżył złowrogo pióra.
- Czego to znowu?! - Zaskrzeczał gniewnie.
Zanim stworzenie zdążyło zareagować, Verhal już siedział na jego barku i przyciskał ostrą stroną miecza do jego szyi.
- Zaprowadź nas do tego zakichanego obozu i to już!
W odpowiedzi usłyszał pogardliwie prychnięcie, jednak chowaniec ku jego zdumieniu posłuchał go.
Ach, więc to tak. Z nim trzeba siłą... Inaczej się chyba nie da.
~~~
Rozglądał się ze znudzeniem po obozie, stojąc na skraju lasu. Nie miał bowiem pojęcia, co dalej ma robić. Iść do dyrektora? A gdzież to on ma gabinet? Powinni poustawiać drogowskazy...
Reria gdzieś poleciał, był ,,głęboko urażony bezlitosnym gestem podobiecznego". Sam tam mu powiedział, jak tylko Verhal z niego pośpiesznie zsiadł.
I dobrze, przynajmniej będę miał spokój. I kto to wymyślił, żeby mi dać na chowańca tego chorego poprapańca, hm?!
Odetchnął cicho z ulgą, kiedy w końcu dostrzegł kogoś. Miał długie, czarne włosy, więc najpewniej dziewka. Najprawdopodobniej jakaś obozowiczka, zważając na jej wiek. Nie wahając się ani chwili, podszedł do owej osoby i posłał jej w miarę uprzejmy uśmiech.
- Witam, piękna. Wspomogłabyś mnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz